Homoseksualizm i biseksualizm wczoraj i dziś

Homoseksualizm wczoraj i dzisiaj

Temat homoseksualizmu zdecydowanie należy do najbardziej kontrowersyjnych. Wciąż wiele osób reaguje na niego niemal alergicznie, a sami geje i lesbijki często muszą przez lata, jeśli nie przez całe życie, skrywać się ze swoją orientacją.

Dla wielu osób jest on jedynie „skłonnościami”, modą albo wręcz dewiacją. Jednak naukowcy dostarczają nam coraz więcej dowodów, że jest tylko, albo aż, orientacją, która się wykształca w życiu płodowym, nie zaś na etapie dorastania, jak twierdził Freud czy wielu uczonych, związanych z prawicowymi, nierzadko katolickimi środowiskami.

Wciąż nie ma jednej teorii, która by stanowczo potwierdzała, jak wykształciła się ta orientacja i czemu natura ją pielęgnuje (a i owszem – dba o jej występowanie nie tylko u ludzi, ale też u zwierząt). Jak zatem wygląda podejście do homoseksualizmu teraz, a jak wyglądało kiedyś?

Tolerancyjny antyk

W starożytności podejście do tematu homoseksualizmu było bardzo tolerancyjne. Jeśli dzisiaj wydaje się nam, że żyjemy w świecie swobody, to nie znamy historii cywilizacji.

Wśród Greków na przykład kontakty homoseksualne były zupełną normą. Chłopiec stawał się mężczyzną dopiero po stosunku ze swoim starszym opiekunem, który wraz ze swoją spermą przekazywał podrostkowi męskość i mądrość. Z kolei w Tebach istniał tzw. Święty Zastęp – elitarna jednostka wojskowa, do której angażowano męskich kochanków. Wierzono bowiem, że tak silne relacje w tym jednym oddziale wpłyną na ich zaciekłość w walce i wysokie morale. Jak widać po wydarzeniach historycznych – nie było to mrzonką, gdyż dawali radę nawet spartańskim hoplitom, którzy uchodzili za niezwyciężonych. Pobili ich pod Tegyrą w 375 p.n.e., a później pod Leuktrami. Z drugiej strony któż nie słyszał o Lesbos – wyspie, na której żyła Safona, jednak z najsławniejszych lesbijek (to określenie pochodzi właśnie od nazwy wyspy) antycznego świata i poetka. To właśnie ona opisywała rozkosze, którym oddawały się samotne kobiety, których mężczyźni byli nieobecni.

Nieco inaczej do homoseksualizmu podchodzili starożytni Rzymianie. W Imperium Romanum nie był on jednoznacznie potępiany, ba! Dobrze było mieć chłopca, który był „bierny”, za to źle widywano bycie biernym. Za to na przykład Cyceron wyśmiał Cezara, który był określany „mężem wszystkich żon i żoną wszystkich mężów”. Jednak największe wzburzenie powodowały jego domniemane kontakty seksualne z jednym z barbarzyńskich władców.

Homoseksualiści cieszyli się również tolerancją w krajach Mezopotamii. Praktyki takie nie były niczym złym, ale zmuszanie do takich kontaktów było zakazane. Dopiero w Biblii pojawia się potępienie takich relacji. Jak samo Pismo stanowi w Księdze Kapłańskiej, mężczyźni, którzy ze sobą spółkują, zostaną skazani na śmierć. Zauważmy – wszelkie zakazy zazwyczaj dotyczyły wyłącznie mężczyzn, nie kobiet.

Homoseksualizm od średniowiecza po dzień dzisiejszy

W średniowiecznej Europie podejście do homoseksualizmu było dyktowane przez Kościół, tym samym został on zakazany (jak wspomnieliśmy we fragmencie wyżej). Jak to wyglądało w praktyce? Póki coś było ukryte i nie wychodziło na jaw – było tolerowane. A tak było w większości wiosek, gdzie włodarze i hierarchowie kościelni nie zaglądali.

Prawdziwy, religijny mężczyzna nie mógł jednak wchodzić w relacje homoseksualne. Inaczej stanowiłby obrazę dla Boga. Kobiety, jako że przez wieki odmawiało się im seksualności, w ogóle nie były brane w tych nakazach i zakazach pod uwagę.

Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z powrotem do koncepcji klasycystycznych i rozwojem racjonalizmu. Francja była jednym z tych krajów, gdzie wolność seksualna była dość powszechna, w tym też w doborze partnerów. Brat jednego z największych monarchów francuskich, Ludwika XIV, książę Filip Orleański, znany był nie tylko ze swojego związku z Kawalerem Lotaryńskim, ale też i cross-dressingu (co akurat było wynikiem faktu, że do sukni przyzwyczajała go matka, obawiająca się potencjalnych walk o tron). Jednak wciąż to nie było regułą i nie zmieniła tego żadna z ówczesnych rewolucji politycznych czy społecznych – przemysłowa i komunistyczna wręcz potępiały homoseksualizm i emocjonalność mężczyzn w ogóle.

Dopiero druga połowa XX wieku, po rewolucji seksualnej, stała się przyjaźniejszym czasem dla homoseksualistów. Naukowcy, którzy (na czele z Freudem) twierdzili, że homoseksualizm wynika z nieobecności ojca i dominującej matki, zaczęli podchodzić do tematu poważniej, badając jego źródło. Do dzisiaj postawiono wiele różnych tez i hipotez, wskazujących na to, czemu człowiek rodzi się z taką, a nie inną orientacją, nawet jeśli jest (teoretycznie) sprzeczna z fizjonomią.

Współcześnie jednak i dzisiaj wciąż w wielu krajach, nawet jeśli tolerancja wzrasta, to wśród przedstawicieli konserwatywnych środowisk wzmaga się bunt przeciwko akceptacji gejów i lesbijek w świecie. Co więcej – istnieją ośrodki, najczęściej finansowane przez organizacje religijne, w których „leczy się” z homoseksualizmu. Nie zmienia to faktu, że często ci, którzy sami poddawali innych takim „terapiom”, przestrzegają przed nimi.

Homoseksualizm – z natury czy nie?

Tymczasem, idąc tokiem rozumowania ewolucjonistów, natura sama wyeliminowałaby to zjawisko jako nieprzydatne. Z jakiegoś jednak powodu je utrzymuje. Dlaczego?
Warto przytoczyć tutaj teorię Paula Vaseya i Douga VanderLaana, którzy badali ludność z Samoa, gdzie homoseksualiści są traktowani jako odrębna płeć – fa’afafine. Geje i lesbijki odgrywają ważną rolę w tamtych społeczeństwach – może sami nie przekazują swoich genów dalej, ale dbają o geny rodziny, zajmując się potomstwem rodzeństwa i innych bliskich krewnych – pomagają w edukacji, rozwoju, a także opiece jako takiej. Co ważne – wykazano, że ich altruizm jest nakierowany wyłącznie na spokrewnione dzieci.
Z drugiej strony mamy dowody z lat 70. na to, że na taką, a nie inną orientację seksualną może wpływać stres matek, które są w okresie ciąży, kiedy następuje różnicowanie się płciowe mózgu. Doktor Ingeborg Ward przeprowadziła kompleksowe badania na szczurach, poddając ciężarne samice tego małego gryzonia bodźcom stresowym w różnych okresach po zapłodnieniu. Wykazała właśnie, że męskie potomstwo tych, które były wystawione na stresogenne czynniki w momencie „nabywania” przez mózg płci, było później najmniej zainteresowane samicami. Wszystko to przez nadmierną produkcję anrostendionu, który ogranicza wpływ testosteronu na rozwój podwzgórza. Naukowcy bowiem i tutaj wykazali duże różnice – w budowie mózgu, a dokładniej mówiąc właśnie tej wyżej wspomnianej części. Jego określone obszary mają różne rozmiary w przypadku kobiet i mężczyzn, a także osób homoseksualnych i transseksualnych (stąd też mówimy o płci mózgu). To zaś oznacza, że np. zbyt mały wpływ testosteronu lub też jego zbyt późne oddziaływanie na płód, może wpływać na to, że mały mężczyzna urodzi się homoseksualny.

Zwierzęta też są homoseksualne

Dowodów na to, że homoseksualizm jest normą, choć rzadziej występującą niż w przypadku heteroseksualizmu, dostarcza sama Matka Natura. Według wyliczeń naukowców, co najmniej 1500 gatunków zwierząt wchodzi w kontakty homoseksualne, szympansy karłowate (bonobo) zaś są w zdecydowanej większości biseksualne.

Podobne korzyści z homoseksualizmu, co w przypadku ludów Samoa, dostrzegli naukowcy badający pingwiny Humboldta. Homoseksualne pary bowiem zajmują się odrzuconymi jajami i pisklakami (czego świetnym przykładem jest sytuacja dwóch samców z zoo w Bremerhaven).
Oprócz wymienionych, w relacje homoseksualne wchodzą również lwy, bizony, orki i delfiny. Profesor Roughgarden wyjaśnia, że wynika to z rozbudowanego życia społecznego gatunków – seks więc, nawet ten między partnerami tej samej płci, po prostu zacieśnia więzi.

Homoseksualizm – norma, nie dewiacja

Mimo że w codziennym życiu społecznym czy politycznym wciąż wiele osób próbuje przekonać nas, że bycie gejem i lesbijką jest niezgodne z naturą, to przeczą temu coraz to nowe dowody naukowe. Przede wszystkim ogromne znaczenie ma tu płeć mózgu, na którą czynniki środowiskowe urodzonych już dzieci nie mogą w żaden sposób wpływać. Homoseksualizmu więc nie można nabyć ani nie da się z tego wyleczyć – nie jest bowiem chorobą, ani dysfunkcją. Jest normalnym stanem rzeczy dla danej osoby.


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *