Kobieta w swoim życiu może mieć niejednego przyjaciela. Jednak niewielu z nich jest dla niej tak bliski. Być może to właśnie on był z nią, kiedy napięcie sięgało zenitu, niewykluczone, że to właśnie z nim przeżyła swój pierwszy orgazm. Wibrator, bo to o nim mowa, przeszedł ogromną ewolucję od najdawniejszych czasów – istnieją bowiem dowody na to, że już ludzie prehistoryczni korzystali ze sztucznych fallusów. Historycy nie są jednak zgodni co do przeznaczenia – czy służył wyłącznie rytuałom i obrządkom religijnym (wszak fallus doczekał się swojego kultu nie tylko wśród europejskich ludów, ale do dzisiaj obchodzi się jego święto w Japonii), czy też był zabawką erotyczną znużonych samotnością kobiet ludzi pierwotnych.
Jaka jest prawda dotycząca kamienia z Ulm? Tego nie dowiemy się prawdopodobnie nigdy. Jednak doskonale wiemy, że już w starożytności wykorzystywano najróżniejsze przedmioty, które były uzupełnieniem łóżkowych igraszek. Jaka jest historia wibratora? Warto spojrzeć na to, jak się rozwijał wraz z dziejami ludzkości.
Po pierwsze – zadbaj o zdrowie
To, że starożytni mieli wybujałą fantazję seksualną, nie jest tajemnicą. Bez wątpienia większość słyszała o wystawnych przyjęciach, które kończyły się orgiami. Niekiedy było to związane ze świętem (jak na przykład Wielkie Dionizje), a czasem wystarczyła po prostu wystawniejsza uczta. Nawet w Quo Vadis mamy przedstawiony obraz „imprezy” u Nerona, która przerodziła się w orgię.Nie powinien więc dziwić fakt, że kobiety tamtych czasów szukały najróżniejszych sposobów na to, by się zaspokoić, kiedy na przykład małżonek był daleko, na wojnie. Wśród pierwszych pań, które sięgały po sztuczne penisy, były Greczynki. Kobiety Hellady miały bardzo szeroką fantazję co do takich zabawek. Zazwyczaj wykonywano je z kawałka drewna. Te zaś były oblekane skórą, która miała nie tylko chronić przed potencjalnymi obrażeniami, ale też i dawać atrakcyjniejsze wrażenia.
Co więcej, starożytne greckie ryciny dostarczają informacji o tym, że równie popularne były dilda z dwoma identycznymi zakończeniami. To zaś może tylko rozpalać wyobraźnię, dotyczącą igraszek rodem z Lesbos. Inną ciekawostką jest fakt, że wibratory były wykonywane również… w piekarniach. Bagietki, jeśli można je tak nazwać, formowano na kształt penisów i były podobno bardzo popularne na przyjęciach, głównie ze względu na niski koszt, a też najmniejszą szkodliwe ze wszystkich materiałów wtedy były dostępnych.
Największą produkcją tych zabawek jednak mógł poszczycić się Milet. Dilda wykonane z drewna czy kamienia, obleczone wygarbowaną skórą, cieszyły zarówno panie, jak i panów. Jak sobie natomiast radzono z potencjalną suchością miejsc intymnych? Przez zastosowanie oliwy z oliwek. Pomysłowo, prawda?
O krok dalej poszli starożytni Egipcjanie. Tworzyli nie tylko sztuczne fallusy, ale też stosowali wypełnienie, dzięki któremu były one wprawiane w wibrację. Podobno korzystała z nich nawet sama królowa Kleopatra. Otóż do produkcji takich wibratorów wykorzystywano albo tykwę, albo papirus, z którego wykonywało się woreczek wypełniony owadami – najczęściej mrówkami, pszczołami czy muchami. Wystarczyło więc tylko wstrząsnąć takim przyrządem, a rozdrażnione i poruszające się owady wywarzały wibracje, które mogły doprowadzić kobietę do jej wielkiego „O”. Według przekazów, królowa Egiptu sięgała również po dilda wykonane z marmuru, jak i skórzane, które było wypełnione oślim mlekiem.
Prawdziwymi dziełami sztuki jednak mogli poszczycić się Chińczycy. Wykonane z jadeitu, brązu czy kości słoniowej dilda były szczególnie popularne na dworze cesarskim, gdzie konkubiny cesarza, nie tylko z jego pomocą, ale podobno też służek pracujących w pałacu, zaspokajały swoje kobiece potrzeby. Z drugiej strony znamy też bogatą historię fallusów z Indii. Sama Kamasutra zalecała partnerom o skromniejszych przyrodzeniach stosowanie specjalnych nakładek. Te zaś były wykonywane z najróżniejszych materiałów – od drewna, przez miedź, ołów, kość słoniową, po srebro i złoto. Dzisiaj przedmioty te mogą powodować co najmniej ciarki na plecach, ale w tamtych czasach były obiektem pożądania wielu mężczyzn i kobiet.
Najmniej atrakcyjny ze współczesnej perspektywy jest wibrator wykonany z… wysuszonych wielbłądzich odchodów, które były konserwowane żywicą. Szczególną popularność miał w Azji Środkowej. Usilnie wierzymy w to, że takie wykonanie wynikało z faktu słabej dostępności innych materiałów.
Kiedy nastało średniowiecze
Rozwój zabawek erotycznych, w tym też i wibratorów, został zatrzymany w średniowieczu. Wraz z rozprzestrzenianiem się chrześcijaństwa, wśród ludów Europy cielesność coraz szerzej postrzegana była jako grzech. Czy to jednak powstrzymało ludzi przed korzystaniem z tego typu artykułów?Współcześnie wiadomo, że nie. Jednak od starożytności, przynajmniej w Europie, dilda czy wibratory zmieniły się niewiele. Nie zmienia to faktu, że podobno szczególnie w klasztorach, popularne były „klejnoty zakonnic” – drewniane rurki o długości około 20 centymetrów z karbowanymi bokami. W Chinach z kolei najprawdopodobniej w tym czasie powstawały pierwsze zabawki typu strap-on, czyli dilda mocowane na pasach tak, że jedna z kobiet mogła wejść w rolę mężczyzny.
Epoka „histerii”
Choć dilda i wibratory wraz z tryumfem racjonalizmu powoli odzyskiwały swoje miejsce w sypialniach, to wciąż nie wychodziły dalej poza to, co wymyślili Grecy, Chińczycy czy Egipcjanie. Jeszcze w XVIII wieku fallusy były wykonywane z drewna, zdobione metalami szlachetnymi i materiałami luksusowymi, jak kość słoniowa.W pewnym momencie jednak wibratory zmieniły swoje przeznaczenie. Przedmioty, które dotychczas miały rozbudzać zmysły i pomóc kobiecie w spełnieniu, w wiktoriańskiej Anglii służyły do leczenia. Czego?
Otóż medycy wysnuli, że humory kobiet, w tym bóle głowy, stany niepokoju, rozdrażnienia były objawami histerii. Stan ten opisywał już Hipokrates, wyjaśniając, że bierze się ona z wędrówki macicy w górę. Ta zaś rozpoczynała swoją podróż przez odczuwaną suchość. Przesuwała się więc wpierw w stronę wątroby, aż w końcu do serca. Powodowało to oczywiście różne symptomy, w tym napięcia nerwowe, problemy z metabolizmem i tym podobne.
Dziewiętnastowieczni lekarze wzięli sobie diagnozę Hipokratesa zbyt mocno do serca i wysnuli, że kobiecie pomóc może tylko specjalny masaż. Polegał on na stymulowaniu łechtaczki do momentu osiągnięcia „paroksyzmu histerycznego”. Tak – orgazmu. Wówczas objawy histerii miały się cofnąć. Jednak, że czynność ta wymagała niemałego zaangażowania ze strony medyków, szukano różnych sposobów, by terapię uskutecznić. W Europie kontynentalnej podobno bardzo popularne stały się bicze wodne, stosowane na miejsca intymne. Natomiast w Anglii tworzono inne przedmioty do leczenia histerii. Pierwszy z nich, stworzony przez George’a Taylora napędzany był parą. Była to jednak maszyna zbyt nieporęczna, by przyjęła się szerzej. Rewolucję dopiero przyniósł manipulator Josepha Mortimera Granville’a. Był to pierwszy wibrator o napędzie elektrycznym. Jak można się domyślić – dzięki niemu medycy mogli pomóc większej ilości kobiet, a chorych wciąż przybywało, zapewne wraz z rozprzestrzenianiem się informacji o wynalazku.
Od sprzętu AGD do artykułu erotycznego
Tragizm sytuacji kobiet polegał na tym, że ich potrzeby seksualne były zupełnie ignorowane. Z drugiej strony dzięki temu, że wibratory były postrzegane jako wyrób medyczny, który był powszechnie dostępny i nie budził zgorszenia, wiele pań mogło rozładowywać swoje frustracje przez masaż, za pomocą tego ogólnodostępnego środka (cieszącego się równie dużą, jeśli nie większą popularnością, jak sprzęty AGD).Niestety, złote lata wibratora zostały powstrzymane w latach 20 XX wieku, kiedy obnażono jego prawdziwe oblicze, w wyniku czego sprzedaż została skutecznie ograniczona. Dopiero feminizm i rewolucja obyczajowa, która zmieniła pogląd na seksualność człowieka, pchnęła rozwój artykułów erotycznych, w tym wibratorów.
Dzisiaj możemy się cieszyć najróżniejszymi dildami i wzorami wibrujących fallusów i choć mogą budzić u niektórych zgorszenie, to w sypialniach wielu osób samotnych, jak i par, jest on nieodłącznym towarzyszem łóżkowych igraszek.