Afrodyzjaki w historii – dawne sposoby na wzbudzanie pożądania

Afrodyzjaki w historii - dawne sposoby na wzbudzanie pożądania

Historia uczy wielu odmiennych rzeczy, z których wyciągamy mniej istotne lub bardzo ważne wnioski. Często dowodzi, że lubi się powtarzać, pokazuje koszmary wojny oraz to, że zawsze znajdą się ludzie dążący do władzy po trupach. Śledząc losy różnych cywilizacji, można jednak dostrzec, że wiele spraw, nierzadko tych najwyższego szczebla, kręci się również wokół jednego – seksu. A skoro miłość cielesna, to i nieustające dążenia do bycia jeszcze lepszym kochankiem.

Dlatego od najdawniejszych czasów nasi przodkowie szukali różnych sposobów na to, by podnieść swoje libido i wytrwałość w łóżku. Z tego powodu sięgali po afrodyzjaki. Czym one są? Co uchodziło za substancje pobudzające energię seksualną i czy faktycznie zażywanie konkretnych mikstur, czy składników diety miało jakieś przełożenie na zdolności w łóżku? O tym przeczytasz w poniższym artykule. Już teraz zachęcamy Cię do zapoznania się z kilkoma metodami, które może niekoniecznie oddziaływały bezpośrednio na ciało, ale na pewno stanowiły silne placebo.

Czym w ogóle jest afrodyzjak?

Najprościej ujmując, afrodyzjakiem nazywa się substancje, jakie mają za zadanie wprawić nas w stan gotowości do zbliżenia seksualnego. Chodzi tu zarówno o podniesienie możliwości ciała, jak i nastawienie psychiczne. Samo słowo „afrodyzjak” też nie jest przypadkowe – wywodzi się od nazwy greckiej bogini piękna i miłości – Afrodyty. Już starożytni bowiem szukali najróżniejszych metod, jakie sprawią, że staną się nieposkromionymi i wytwornymi kochankami, zdolnymi zaspokoić każdego partnera. I trzeba przyznać, że w niektórych przypadkach faktycznie udało im się odkryć naturalny afrodyzjak, jaki sprawił, że byli choć trochę sprawniejsi.

Szał bachiczny?

Bachanalia to było wielkie święto na cześć boga wina. W czasie tych świąt nie tylko pito hektolitry tego trunku, ale również uprawiano publiczne orgie. Bachus, jako że jednym z jego wcieleń był satyr, był m.in. bogiem chutliwości. Stąd też związana z nim roślina – bluszcz, miała mieć właściwości podnoszące zdolności seksualne. Czy faktycznie spisywał się jako afrodyzjak? Sami Grecy twierdzili, że przeżuwanie liści tej rośliny pnącej miało wywoływać tzw. szał bachiczny, czyli wzmożony popęd. Dzisiaj jednak wiemy, że działa zupełnie odwrotnie. Choć może wywoływać szybszą przemianę materii, to… skutecznie hamuje libido. Prawdopodobnie więc to samo wino wprawiało Greków w lepszy nastrój… albo siła sugestii.

Falliczne owoce i warzywa

Starożytni chętnie przypisywali właściwości wzmagające energię seksualną roślinom przypominającym swoim kształtem… męskie przyrodzenie. Dlatego bardzo dużą popularnością wśród nich cieszyły się szparagi, których wygląd jednoznacznie kojarzy się z penisem, oraz awokado. Szczególnie ten drugi przypadek wart jest zainteresowania, gdyż Aztekowie nazywali drzewo, na jakim rośnie ten owoc, „drzewem jądrowym”. Osobliwe? Nie, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że rosną one w parach.

Starożytne ludy żyjące wokół basenu Morza Śródziemnego nie mogły jednak się porozumieć w kwestii… sałaty. Otóż Grecy uważali, że sok z niej działa kojąco i przeciwdziała m.in. bólom głowy. Co więcej – twierdzili, że „studzi zapał seksualny”. Biorąc pod uwagę fakt, że żuli liście bluszczu, mając go za naturalny afrodyzjak… można mieć wątpliwości co do ich twierdzeń. Egipcjanie z kolei składali sałatę w ofierze Minowi, tamtejszemu bogowi płodności. Kto ma rację? Okazuje się, że jedni i drudzy, a tak przynajmniej twierdzi włoski badacz – Giorgio Samorini. Przede wszystkim chodzi o specjalną odmianę sałaty – kompasową, przodkinię znanych nam dzisiaj gatunków tego warzywa. W mniejszych dawkach bowiem sok miał działać faktycznie uspokajająco. W większych jednak, dzięki zawartości alkaloidów – podobno silnie pobudzał, zapewniając mnóstwo energii seksualnej.

Mimo że zwykle skojarzenie z potencjałem erotycznym wynikało z podobieństwa kształtu, to nie oznacza to, że w gronie tych warzyw nie znalazły się najsilniejsze afrodyzjaki naturalne. Większość ludów starożytnych chętnie sięgało po koper włoski. Jak dowodzą badania – jest on bogaty w fitoestrogeny, jakie naśladują działanie estrogenów. Dzięki temu kobiety, które spożywały go, mogły czuć znacznie większy popęd.

Zioła na popęd

Nie tylko warzywa i owoce miały zapewniać mnóstwo energii do łóżkowych igraszek. Dużą rolę odgrywały również najróżniejsze zioła. Nać pietruszki, rozmaryn, liście laurowe – wszystkie one są niezwykle wonne, a dzięki bogatej zawartości olejków eterycznych, uchodziły za silne ziołowe afrodyzjaki. Ponadto są bogate w różne minerały jak np. żelazo niezbędne do produkcji hemoglobiny.

Także i w wierzeniu ludów zamieszkujących nasze tereny można było znaleźć kilka ciekawych przykładów, jakie wpływały na libido, a nawet były stałym komponentem eliksirów miłości. Już w Starej Baśni znajdzie się opis tego, jak lubczyk miał zapewnić względy upatrzonego kandydata, a i nasze babki wciąż twierdzą, że jeśli dodać go do rosołu, to kawaler z pewnością pannie przychylniejszy będzie. Ile w tym prawdy? Okazuje się, że dość sporo. I nie chodzi tu tylko o olejki eteryczne, ale i żywice oraz kumaryny, wpływające na szerokość naczyń krwionośnych. Dzięki temu roślina ta pobudza ciało, poprawiając m.in. ukrwienie narządów płciowych.

Afrodyzjaki, które faktycznie działały!

Można mówić o ziołach, owocach i warzywach, a nawet innych substancjach, jakie pozyskiwano z pazurów tygrysów, rogów nosorożców czy wątroby niedźwiedzi, co swoją drogą przyczynia się do cierpienia tysięcy zwierząt… Ale zasadnicze pytanie – czy one działały? Oprócz wskazanych powyżej przykładów – faktycznie nie brakowało w diecie starożytnych, jak i późniejszych ludzi produktów, jakie rzeczywiście działały pobudzająco. Wśród nich są m.in. rozgrzewające przyprawy, jak cynamon, imbir, pieprz czy chilli. Wynika to z faktu, że znacznie poprawiają krążenie, rozszerzając naczynia krwionośne, także te w obszarze okolic intymnych.

Z drugiej strony najsilniejsze afrodyzjaki pełne były również minerałów, takich jak cynk. To właśnie dlatego Giacomo Casanova tak chętnie sięgał po ostrygi, gdyż te są pełne tego pierwiastka (o czym mógł się przekonać najwyżej dzięki skutkom ich spożywania). Cynk natomiast stanowi istotny składnik, uczestniczący w syntezie testosteronu. I to m.in. z tego względu jeden z najsłynniejszych kochanków przed nocnymi harcami pochłaniał nawet kilkadziesiąt ostryg!

Choć może się to wydać niewyobrażalne, to Rzymianie sięgali po jeden produkt, który dzisiaj nam kojarzy się mało romantycznie. Czosnek, dzięki allicynie, również poprawia bieg krwi i podnosi libido. Podobno w Pompejach był wyjątkowo ceniony jako afrodyzjak. A że trzeba go zjeść naprawdę dużo, by odnieść większy efekt… cóż, widać nawet Wezuwiusz już tego nie wytrzymał.

I nie zapominajmy o jednym, bardzo ważnym składniku, który i dzisiaj znajduje amatorów. Kantarydyna to prawdopodobnie jeden z najsilniejszych afrodyzjaków, jaki istnieje. Pozyskiwano go z owada, jakiego obiegowo nazywa się hiszpańską muchą, a faktycznie jest chrząszczem o mało wdzięcznej nazwie – pryszczel lekarski. W odpowiedniej dawce działa silnie pobudzająco, wpływając korzystnie na wypełnienie naczyń krwionośnych w obrębie penisa i pochwy. Jednak, jeśli pozyskiwany z naturalnego surowca, może być zabójczy.

Afrodyzjaki dzisiaj – triumf nauki nad zabobonami

Na szczęście dzisiaj nie musimy tak ryzykować ani polegać na bajaniach szamanów. Naukowcy, dostrzegając potrzebę poprawienia sprawności seksualnej, sami opracowali liczne formuły, jakie gwarantują wyższe libido i mocniejsze doznania erotyczne. Powstały nie tylko specjalne preparaty dla mężczyzn i kobiet (w tym m.in. Libido Elixir), ale i na rynku można znaleźć niejeden afrodyzjak dla par. Co więcej, swojego syntetycznego i, co najważniejsze – bezpiecznego, odpowiednika doczekała się również hiszpańska mucha. Spanish Love Drops, według zapewnień producenta, ale i wielu zadowolonych konsumentów, ma działać jak preparat pozyskiwany z ww. chrząszcza. Ten zaś znacznie poprawia możliwości w łóżku, jak i siłę doznań.

Nie zmienia to faktu, że w naszej diecie wciąż mogą pojawić się różne naturalne produkty, działające jak afrodyzjak. Lubczyk, czosnek, ostrygi i owoce morza w ogóle, a także odmiany żeń-szeniu i innych roślin faktycznie stanowiły niegdyś skuteczne wsparcie dla spragnionych bycia lepszymi kochankami. Najlepsze efekty jednak osiągnie się, sięgając po specjalne formuły, przygotowane na podstawie nierzadko długoletnich badań specjalistów.


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *