Czemu udajemy orgazm?

Dlaczego udajemy orgazm?

Krzyki, westchnienia i głośne sapanie w czasie seksu. Ona jęczy głośno, prężąc się, on wzdycha i szybciej oddycha. Mają orgazm? Tak przynajmniej to wygląda. Jednak udawanie szczytowania wcale nie należy do rzadkości. Najczęściej tego „drobnego” oszustwa dopuszczają się kobiety, pokazując, jak to jest im dobrze z ich partnerami.

On wcale nie jest lepszy. Kiedy ona daje z siebie wszystko, by go rozpalić do czerwoności, czasem najzwyczajniej nie jest w stanie podołać jej wymaganiom. Kiedy ona rzeczywiście dochodzi, a on jeszcze nawet nie jest blisko, musi udawać, grać przed nią. Tyle… że jak to zrobić, jak efekt orgazmu u facetów jest, że tak to ujmiemy, namacalny? Wytłumaczyć suchym orgazmem (który, choć rzadko, może się przytrafić), czy też szukać szybko jakiegoś białego płynu, który może zastąpić spermę?

Jest to niby niewielkie kłamstewko, ale czy słuszne? Dlaczego właściwie udajemy orgazm, skoro czasem po prostu nie mamy siły na igraszki, nasz partner robi coś nieumiejętnie, czy też po prostu brakuje nastroju, przez co szczyt wydaje się tak odległy? Przyczyny są bardziej zawiłe, niż można by się było spodziewać. Najczęstszą jednak jest samoocena – nie tylko własna, ale także naszych partnerów.

Aby nie nadszarpnąć jego ego

Samce alfa wydają się pewnymi siebie w każdej sytuacji. Jak jednak wykazują nie tylko badania, ale także kobieca praktyka, jeśli mężczyzna w czasie stosunku nie doprowadzi swojej kochanki do wielkiego „O”, jego samoocena spada na łeb na szyję. Dlaczego? Bo panowie to wieczni zdobywcy i myśliwi. Kobieta jest nie tylko jego partnerką, ale też kimś, kto wystawia mu ocenę w różnych sytuacjach życiowych. Także w łóżku. Jej orgazm więc jest łupem, najwyższą notą dla niego, jako dla kochanka, a oni, jako amanci, muszą spełnić swoje zadanie.

Co się dzieje z samooceną mężczyzny, kiedy on się stara, a nie przynosi to efektów? Cóż, najwyraźniej wiele z niej traci, gdyż nie potrafi dać jej tego, co jemu samemu przychodzi zwykle dość łatwo. Nie mówimy tu o egoistycznych krótkodystansowcach, dla których najważniejsze jest to, aby samemu się zabawić i pozostawić kobietę samej sobie, a o panach, którzy na znane im sposoby starają się doprowadzić swoją partnerkę do szaleństwa. Problem w tym, że wielu z nich słabo się uczy, co podnieca ich dziewczynę, narzeczoną czy żonę, skupiając się na seksie jako na jedynych pieszczotach. Wyginają się więc, próbują różnych pozycji, chcąc dać kobiecie swoim „głównym narzędziem” jak największą rozkosz. Kiedy ta nie następuje, chowają się jak żółw w swoją skorupę i albo zamykają w sobie, albo… oskarżają partnerkę o to, że to coś z nią jest nie tak.

Dlatego też kobiety, chcąc uniknąć podobnych scen, a także oszczędzić ran na pozytywnym obrazie ich mężczyzny, potrafią kłamać jak najęte, by on poczuł się lepiej, a ona, potencjalnie, nie została posądzona o oziębłość.

Aby jak najszybciej zakończyć seks

Na podstawie różnych badań, m.in. przeprowadzonych przez Uniwersytet w Kansas, częstą przyczyną udawania orgazmu była chęć jak najszybszego doprowadzenia stosunku do końca. Którekolwiek z kochanków słysząc, że drugie szczytuje, czuło, że spełniło swój obowiązek wobec partnera i teraz może sama pomyśleć o własnej przyjemności, dochodząc.

Częstym powodem do szybszego zakończenia zbliżenia było zmęczenie. Wiadomo – tempo życia, w jakim obecnie żyjemy, nie daje nam forów. Dlatego też im szybciej zakończy się stosunek, tym wcześniej przyjdzie upragniony moment na relaks i sen. Z drugiej strony często pojawiającym się powodem jest również chęć szybszego zakończenia stosunku to fakt, że… partnerki się do niego przymusiły. Brytyjscy naukowcy dowiedli, że wiele kobiet przystających na seks, mimo że go nie chciało, udaje orgazm, aby jak najszybciej zakończyć zbliżenie. Niepokojący jest fakt, że wiele z opisów przytaczanych przez badane kobiety, wpasowałyby się w gwałt, jednak żadna z nich tego nie nazwała tak dosłownie. Dzięki zaś udawanemu orgazmowi szybciej pozbywały się z głowy „przykrego obowiązku”.

Niektóre Panie również udają orgazm w momencie, gdy są znudzone. Przyznajmy, nie każdy mężczyzna ma dość finezji, by zabawić odpowiednio swoją partnerkę. Dlatego też udawanie orgazmu jest świetnym sposobem na wyrwanie się z monotonnego i kompulsywnego „wkładania i wyciągania”.

Kolejną z przyczyn szybszego zakończenia stosunku jest… brak więzi emocjonalnej między partnerami. Mężczyźni z tym nie mają problemu, wręcz przeciwnie – dla nich często seks z kimś nieznajomym jest bardzo pociągający. Nie to, że dla kobiet jest to aseksualne, wręcz przeciwnie, ale aby osiągnąć orgazm, potrzebują one więcej niż tylko fizycznej stymulacji. Stąd też w przypadku przygód na jedną noc, niekiedy udają orgazm, aby przerwać stosunek, a także, by nie dać mężczyźnie odczuć, że coś zrobił nie tak. Nie kłamią również badania – według statystyk, tylko 37 procent pań jest w stanie osiągnąć szczyt w czasie seksu z nieznajomym, z kolei te, kochające się ze stałymi partnerami, mają 45-procentową szansę na orgazm. Wiele, czy nie? To już zostawimy do Waszej oceny.

Jakkolwiek to może brzmieć, orgazm udajemy też z braku czasu, bo mamy inne plany, jak i dla świętego spokoju. Najzwyczajniej w świecie nie każdy musi mieć ochotę na seks, kiedy druga połówka na to nalega. Dlatego też godzimy się na szybki numerek, wydajemy z siebie kilka szybszych sapnięć i jęków, a później wracamy do tego, co robiliśmy lub planowaliśmy robić.

Dlaczego z kolei mężczyźni udają orgazm?

Tak, drogie Panie… Mężczyznom również zdarza się udawać orgazm, dlatego też powyższe przyczyny ujmowaliśmy w kontekście obu stron. Jednak są także i inne powody, dla których Panowie szczytują na niby. Z jednej strony jest to ogromna presja – facet musi być głową rodziny, czyli utrzymywać ją (a w każdym razie znacznie partycypować w zarabianiu na życie), a coraz częściej też spadają na niego obowiązki związane z domem i opieką nad dziećmi.
Niektórzy Panowie też udają orgazm, gdyż seks w ich alkowie popadł w rutynę. Problem też pojawia się w momencie, gdy w grę wchodzi alkohol. Możemy kochać piwo i inne trunki, ale one mocno rzutują na nasze zdolności seksualne. Nieobojętne na te możliwości wpływają też różnej maści leki – antydepresanty, na cukrzycę i wiele innych.

Panowie również udają orgazm z tego samego powodu, co kobiety, tyle że w dwie strony – aby sam nie wyszedł na wybrakowanego kochanka, a także by ona nie poczuła się źle, że go nie pociąga. Powodem, dlaczego mężczyźni zmagają się z brakiem orgazmu i udają go, jest również depresja.

Jak natomiast oni udają szczytowanie? Przede wszystkim decydują się wtedy na prezerwatywę. Fakt, że jest to najczęstszy sposób na antykoncepcję, ułatwia im tę sprawę, jeśli jednak Wasz partner nagle decyduje się na użycie kondomów, kiedy zawsze używaliście innych środków, to wiedzcie, że coś może być na rzeczy. Wtedy też szybko się jej pozbywają, a ślady „zbrodni” zostają zatarte.

Mężczyźni też są często gorszymi aktorami, którzy mają skłonności do przesady. Jeśli więc macie wrażenie, że tym razem nie krzyczał, czy jęczał z podniecenia, a darł się wniebogłosy, to niekoniecznie świadczy to o intensywniejszych doznaniach, a po prostu o tym, że udaje.
Trzeba przyznać, że panie nie ułatwiają też swoim partnerom zadania. Niekiedy po prostu mężczyzna jest zmęczony, a nawet zwyczajnie nie ma ochoty na igraszki. Jeśli jest to związek oparty na zrozumieniu, to wszystko może się dobrze skończyć. Gorzej, jeśli partnerka nie może zrozumieć tego, że nagle jej ogier ma problem z tym, że nie może stanąć na wysokości zadania. Wtedy ona zaczyna się zastanawiać i zadawać pytania, które ją nakręcają, a jego stawiają w co najmniej niekomfortowej sytuacji. Bo czemu on nie może, czy może już ona go nie pociąga, albo może ma kogoś innego?

Czy warto udawać?

Małe kłamstewka czasem są dobre, ale tylko wtedy, jeśli zdarzają się sporadycznie. Jeśli natomiast jedna albo druga strona zaczyna udawać w łóżku przez cały czas, to rodzi się problem. W końcu któraś ze stron może się zorientować, że coś tu nie gra. Wtedy najczęściej do głosu dochodzą emocje.

Panie nie chcą sprawiać swoim partnerom przykrości, ale za to narasta u nich poczucie frustracji, które kiedyś może próbować szukać ujścia. Oni z kolei nie chcą, aby ona miała wrażenie, że już ich nie pociąga. A przecież one, jak i oni są tylko ludźmi, nie zawsze mają ochotę na seks, nie zawsze są też na niego siły.

Dlatego warto postawić na otwartość, zarówno jeśli chodzi o rozmowę o kondycji, fantazjach, jak i pragnieniach. Dzięki temu do łóżka nie wkradnie się nuda, poznamy dokładnie swoje oczekiwania względem siebie, a przede wszystkim nie będziemy musieli odgrywać scen, które na dłuższą metę mogą być bolesne dla naszych partnerów. Czasem też w końcu seks nie musi się kończyć wielkim „O”, bo chodzi o bliskość między partnerami.


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *