Hugh Hefner – król Playboya i twórca wolnej Ameryki

Stany Zjednoczone po II wojnie światowej i w czasie Zimnej Wojny, podobnie, jak drugi wrogi obóz, tkwiły w bardzo dziwnym stanie. Tu i ówdzie polowało się na komunistów jak przed wieloma laty na wiedźmy w Salem. Z taką samą zaciętością zwalczało się homoseksualistów i (w wielu południowych stanach) czarnoskórych obywateli. Wszechobecny rasizm i paranoja funkcjonowały obok idealnego modelu życia – ojca, który był głową rodziny, matki, która zajmowała się domowym ogniskiem i gromadki dzieci, które miały wyrastać na wzorowych Amerykanów.

W tym wszystkim absolutnie nie było miejsca na seks, chyba że ten służył prokreacji. Amerykańskie społeczeństwo jeszcze w latach 50. było skrajnie pruderyjne, choć bywały jednostki, które próbowały się wyrwać z antyseksualnego obłędu. Jedną z nich był Alfred Kinsey, ale ten dał „tylko” podstawy naukowe do tego, że uwolnienie seksualne jest naturalne dla człowieka, dużo bardziej niż wstrzemięźliwość. Prawdziwe wyzwolenie, szczególnie lifestylowe, przyniósł ktoś zupełnie inny.

Wydawać by się mogło, że jako jeden z wielu takich samych Amerykanów, mieszkający na przedmieściach, ze szczęśliwą żoną i córką w domu, nie może przełamać tego tabu. Ale mógł, bo on nie był jednym z wielu takich samych Amerykanów. To był Hugh Hefner.

Wychowanie w pruderii

Hefner wychował się w rodzinie metodystów. Jego dzieciństwo i lata młodzieńcze przypadły na wyjątkowo ciężki czas. Wpierw Wielki Kryzys, przez który jego ojciec musiał codziennie zmagać się z rzeczywistością, by utrzymać swoją rodzinę. Surowość wypływała zresztą z samej filozofii, jaką wyznawała jego rodzina – emocje zawsze należało skrywać, szczególnie kiedy jest się mężczyzną. Sam Hugh jednak zawsze był wrażliwszy na otaczający go świat. Czy czyniło go to artystą? W pewien sposób tak.

Jednak na początku jego kariery niewiele wskazywało na to, aby Hefner zajął się tworzeniem pisma dla mężczyzn. Co więcej – podobno był prawiczkiem aż do 22 roku życia, co w przypadku mężczyzny, który później chwalił się tysiącem (sic!) kobiet, które zaprosił do swojego łóżka, wydaje się późnym czasem na inicjację. Wiele też wskazywało na to, że Hefner pójdzie w ślady swojej rodziny, stabilizując swoje życie, jak każdy porządny Amerykanin. Skończył więc psychologię i socjologię, pracował jeszcze wcześniej dla gazety wojskowej, założył rodzinę (co ciekawe – przyszła małżonka zdradziła go tuż przed ślubem), rysował kreskówki, tworzył dla Esquire i…

Kryzys głowy domu

Hefner w tamtej chwili zdał sobie sprawę, że prowadząc życie przeciętnego obywatela USA, nawet takiego, który ma szansę na zasobniejszy portfel, nie będzie realizacją jego marzeń. Trzeba bowiem pamiętać, że ówczesnych czasach amerykańskie społeczeństwo, nie biorąc pod uwagę fakt stanu majątkowego, niewiele różniło się podejściem do życia od ludzi zamieszkujących ZSRR. Jedni i drudzy pracowali na chwałę swojego kraju – jedni pod przykrywką walki o wolność, drudzy… w zasadzie pod podobną, tyle że mając inne hasła na ustach.

Przyszły król króliczków miał wiele marzeń, szczególnie tych dotyczących swobody życia. Marzeń, które stały nad przepaścią, podobnie jak on sam, gdyż miewał już myśli samobójcze. Postanowił jednak wszystko to zmienić i zarzucić życie na spokojnym przedmieściu. Tym bardziej że kochał kobiety i ich ciała. Nagość podobno oczarowała go już w momencie, kiedy jako chłopiec był z rodzicami w kinie na filmie „Tarzan”. Tam pierwszy raz mógł ją zobaczyć i podziwiać. Czuł więc, jak potężny ładunek wyzwolenia niesie ze sobą wolność seksualna. Dlatego też, w dobie popularności jednej z największych seks bomb amerykańskiego kina, Marilyn Monroe, zapłacił jak na tamte czasy naprawdę sporą sumę 500 dolarów za jej nagie zdjęcia, w tym to przeznaczone na rozkładówkę pierwszego numeru czasopisma, które miało zmienić USA i świat. Był rok 1954.

Czym miał być Playboy?

W założeniu Hefnera Playboy miał być to magazynem, który na nowo rozbudzi męskość. Nie narzucał jednak żadnego ideału czy modelu, jak to robiło amerykańskie społeczeństwo – że facet musiał być twardy, bez emocji, typową głową rodziny, która dba o zabezpieczenie finansowe rodziny, a w razie potrzeby chwyci za karabin, by bronić amerykańskiego stylu życia. Hugh Hefner chciał uwolnić mężczyzn ze sztywnych ram, by sami mogli przyjąć dowolną męską rolę, o jakiej ten tylko marzył.

Playboy miał być też czasopismem dla panów, którzy lubią kobiety. Nie tylko w wymiarze seksualnym, ale również jako partnerki do rozmów i nie tylko. Playboy w założeniu „Hefa” miał oferować coś dla każdego faceta. Nie brakowało więc artykułów o sztuce, motoryzacji, męskiej garderobie, a także wywiadów – z aktorami, malarzami, fotografami czy reżyserami, takimi jak Stanley Kubrick. Playboy nie bał się też polityki – stąd też wywiady z Martinem Lutherem Kingiem czy Donaldem Trumpem. Nie zabrakło też przedstawienia sylwetek wielu innych znanych liderów jak na przykład Fidela Castro. Wiodącym tematem jednak zawsze była nagość, która mogła pojawić się również przy okazji innych artykułów.

Zdecydowanie największą popularność pismu Hefnera przyniosły rozkładówki. Na nich pojawiały się z początku „dziewczyny z sąsiedztwa”. Cieszyły się one popularnością nie tylko wśród przeciętnych mężczyzn, kawalerów i małżonków, którzy w ukryciu przed żonami podziwiali kształtne i urodziwe młode dziewczyny. Rozkładówki zdecydowanie największym wzięcie cieszyły się wśród amerykańskich żołnierzy, którzy „tapetowali” nimi wnętrza bunkrów w Wietnamie.

Hefner – rewolucjonista

Czy Hugh Hefner spodziewał się, co się stanie, kiedy jego pismo pojawi się na rynku? Tego nie wiadomo. Jednak można dzisiaj śmiało powiedzieć, że to, co zrobił wspomniany Alfred Kinsey dla całego świata, to Hefner zrobił to bardziej – dla mężczyzn i nie tylko. Przede wszystkim całkowicie zmienił obyczajowość Amerykanów – seks, nagość, hedonizm były tabu, on tymczasem je promował, co dla wielu jego rodaków było niewyobrażalne. Dla jeszcze większej części społeczeństwa jednak stanowiło to jeden z najlepszych sygnałów, że pora wyrwać się z kajdan pruderii. Dzisiaj życie kawalerskie, tzw. totalnego mężczyzny i poruszanie tematów związanych z erotyką czy seksem jest dla wielu osób normą – i to właśnie dzięki Hefowi.

Jednak to nie wszystko – Playboy nie dzielił ludzi na lepszych czy gorszych. Kiedy zwalczano homoseksualizm, w artykułach magazynu pojawiały się tematy związane o tym, jaka jest jego natura. W momencie, gdy w wielu stanach wciąż były ostre rozgraniczenia rasowe, a za dotknięcie białego człowieka czarny mógł nawet zginąć – w Playboyu publikowano wywiady z Kingiem, Malcolmem X i Muhammadem Alim. Gdzie tylko pojawiały się różnice, Playboy zdawał się je zacierać albo przynajmniej wskazywać, że wcale nie muszą one być złe, a po prostu ubarwiają świat, w którym żyjemy.

Z hedonizmem przez życie

Playboy odniósł więc ogromny sukces, a Hefner szybko zmienił stan cywilny, chcąc cieszyć się życiem mężczyzny totalnego – kawalera, który czerpie uciechę z seksu z różnymi kobietami, picia drogich alkoholi, a także zażywania mocniejszych substancji. W swojej rezydencji był organizatorem i gospodarzem mnóstwa imprez, przez jego łóżko prawdopodobnie przewinęło się większość króliczków Playboya, a piżama, czapka admiralska, jak i fajka Hefa należą do najbardziej rozpoznawalnych atrybutów na świecie.

Jego życie więc było wieczną imprezą, sypialnia – grotą miłości. Playboy zaś dzieckiem i dziedzictwem, które od jego relatywnie niedawnej śmierci do dzisiaj rozwija się na naszych oczach, choć nie ominął pewnych spadków. Hefner przez większość życia żył jak kawaler-poliamorysta, umiejący w jednym momencie dzielić łóżko z siedmioma „dziewczynami”. Mimo tego był trzykrotnie żonaty, w tym z ostatnią żoną, 60 lat młodszym króliczkiem, od 2012 roku aż do śmierci. Jak sam twierdził, każdej żonie był absolutnie wierny.

Jak go dzisiaj pamiętamy? Wielu mu zazdrości, inni zaś wciąż go nienawidzą. Niektóre kobiety twierdzą, że zniszczył je i ich życie. Inni oskarżają go o demoralizację społeczeństwa. Na pewno jednak zdecydowana większość go podziwia. Zbudował od zera imperium, które go przetrwało i niewykluczone, że będzie istniało jeszcze długo po jego śmierci. Imperium sygnowane króliczkiem, którego wizerunek pierwszy raz pojawił się nie na okładce, a na kocyku, który miał jako dziecko.


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *