Dirty talk – czyli gra w świntuszenie

Dirty talk – czyli gra w świntuszenie
Słowa mają potężną moc sprawczą. To, jak ogromną mają siłę, widać po reakcjach emocjonalnych innych ludzi. Emocje to często impuls do działania, niekiedy atawistycznego, innym razem – po prostu, do podjęcia akcji. Słowami da się zarówno rozpalić tłumy, jak i całkowicie je zgasić. Różne słowa rozgrzewają również grę między ludźmi. Jeśli do tego dodamy nie tylko mowę, ale też cały wachlarz komunikacji niewerbalnej, to mamy doskonały przepis na dirty talk.

Ten element życia we dwoje jest mocno niedoceniany. Nie dotyczy on wyłącznie seksu – czasem jest tylko inicjatorem pożądania, niekiedy drobną gierką między parą, a w innych, bardziej intymnych momentach pozwala swobodniej komunikować się między partnerami. Rozmowa bowiem, także w czasie seksu, odgrywa ogromną rolę. Bezpośrednie komunikaty werbalne informują kochanka czy kochankę, czy to, co aktualnie robi, rzeczywiście nam się podoba, a także inicjują zmiany.

Dirty talk – czyli doskonały sposób na rozmowę o seksie zawsze i wszędzie, a najlepiej w łóżku. Pomaga kochankom się zbliżyć, zrozumieć, a przede wszystkim – czerpać maksimum przyjemności z chwil, którym się właśnie oddają.

Podstawa – trzeba rozmawiać

Wstępem do dirty talku jest przede wszystkim sama rozmowa. Musimy umieć rozmawiać z partnerem o seksie, wyraźnie akcentować swoje potrzeby, mówić o tym, czego by się chciało spróbować, a co jest odstręczające. Komunikacja bowiem we wszystkich relacjach międzyludzkich jest najważniejsza. Niezaburzona przynosi satysfakcję, a udawana (jak na przykład przez niejednoznaczne sformułowania czy zachowania) może budzić frustrację. Ważne jest więc, by umieć szczerze i otwarcie rozmawiać.

Jest to jednak o tyle trudne, że nawet w długoletnich związkach miewamy zachowania i psychologiczne drobnostki, których się krępujemy. Szczególnie jeśli uważamy, że partner jest do czegoś przyzwyczajony. No bo jak on mógłby zareagować, gdyby ta nagle poprosiła go, by nazwał ją swoją suką, dziwką albo i gorzej? Lub też jak ona się poczuje, kiedy on powie, by zrobiła mu loda?

Trzeba sobie zdać sprawę z jednego. W seksie ciężko o neutralny język, który jednocześnie by rozpalał, a z drugiej strony dawał jasne przesłanie. Ważne jest więc, by opracować nowy język, czy też nazewnictwo, którym będziemy mogli operować.

Problem infantylizmów i wulgaryzmów

Bo w rzeczywistości dirty talk, czy to w polskim, czy angielskim, jest zazwyczaj bardzo ubogi. Większość z nas zna modele z filmów porno, gdzie stosowane są wulgaryzmy. A przecież nie każdy z nas je lubi, a przynajmniej nie przez cały czas. Kutasy zostawmy szlacheckim pasom i długim zasłonom, choć czasem, dla podkręcenia temperatury, można oczywiście rzucić podobnym określeniem.

Z drugiej strony mamy infantylizmy – najczęściej rodzice mówią o ptaszkach, kurkach i myszkach, używając też innych określeń, których specjaliści nie polecają nawet dla dzieci. Pomyślmy więc, jak przy ostrej zabawie brzmi „włóż swojego ptaszka do mojej myszki”. No właśnie… Śmiech i często zażenowanie, które drastycznie obniża podniecenie, czasem niwecząc zupełnie cały moment (choć czasem śmiech może działać aktywizująco i relaksująco – warto zatem zapytać, co wzbudziło rozbawienie).

W edukacji seksualnej specjaliści proponują, by stosować terminologię medyczną. Nazywanie narządów wprost – pochwa, penis, piersi, jądra – pomagają się z nimi oswoić, a przede wszystkim niwelują barierę wstydu, którą później przebijamy z hukiem, stosując zasłyszane w porno wulgaryzmy. Jednakże wciąż to nie rozwiązuje problemu z dirty talk. Najzwyczajniej medyczne nazwy są zbyt sztywne, aby miały budzić jakiekolwiek pożądanie i jeśli je słyszymy w świntuszeniu, to tylko w głupkowatych komediach, gdzie niedoświadczony dotychczas mężczyzna (niekoniecznie młody), dopiero zaczyna próbować mówić świństwa.

Stwórzmy własny język!

Michalina Wisłocka, czyli osoba, którą można spokojnie nazwać polskim Kinseyem, również zauważała, że nasza seksualna mowa jest uboga. Odsyłała więc swoich czytelników do… dzieł pisanych w języku staropolskim. Aleksander Fredro, znany nie tylko z komedii, które są m.in. w kanonie lektur, ale też z 13 księgi Pana Tadeusza, a także z Baśni o trzech braciach i królewnie, w swoich dziełach często używał pikantnego języka, nierzadko wulgarnego. Jednak wiele określeń narządów i stosunku seksualnego są na tyle oryginalne, a przy tym proste, że znów powoli zaczęły wchodzić do naszych słowników.

Z drugiej strony dobrym pomysłem jest też po prostu tworzenie własnych określeń. Niekoniecznie trzeba budować neologizmy od podstaw, choć to niewątpliwie może być dobrą zabawą. Czasem można właśnie wykorzystywać starą polską mowę, dzięki czemu określenia te będą brzmiały intrygująco i zawsze będzie wiadomo, do czego się odnoszą. Przy okazji… stworzenie własnego słownika seksu pozwala świntuszyć nawet przy innych, niezorientowanych osobach.

Dirty talk, czyli jak to się robi w praktyce?

Kiedy już znaleźliśmy sobie wspólny słownik, przełamaliśmy się, by rozmawiać o seksie… no właśnie, jak zastosować dirty talk w praktyce? Może on towarzyszyć nam w każdej chwili dnia. Wychodząc do pracy, kiedy rozchodzimy się, zawsze można rzucić jakimś pikantnym komentarzem – co do wyglądu partnera lub też planów na wieczór. Niewybredne komplementy czy zamiary mogą być również zdradzane także przy wspólnych codziennych czynnościach jak przy przygotowywaniu posiłku. W końcu, co naturalne, stosujemy go też w łóżku.

„Twardość” słowa (czyli neologizm lub wulgaryzm) zależy przede wszystkim od poziomu nakręcenia, a także od tego, jaki efekt chcemy osiągnąć. Czasem bowiem chodzi tylko o drobny komentarz z pieprzykiem, a innym razem – o ostry seks. Tego wyczucia trzeba się nauczyć, najważniejsze, by niczego nie robić na siłę, a także być przy świntuszeniu naturalnym. Co więcej, nie ma tu reguł kto i co powie. Jeśli to partnerka chce siarczyście przekląć – ma do tego prawo, wszak może mieć ochotę na ostrą jazdę. Jeśli on z kolei woli rozpływać się słodszymi słówkami nad jej ciałem, może to być świetnym zaproszeniem do delikatniejszego i zmysłowego seksu.

Jak też wspominaliśmy, dirty talk powinien być prosty i precyzyjny. W końcu służy do komunikacji w chwili, kiedy nie mamy czasu i ochoty analizować sytuacji czy informacji. Dzięki dirty talk możemy nakręcać dalej sytuację, zaznaczając, na co w danym momencie mamy ochotę, czego chcemy spróbować albo co po prostu nam nie pasuje.

Nie tylko mowa

Pamiętajmy, że jak w każdej komunikacji, tak i przy dirty talk ważna jest komunikacja niewerbalna. Każde sprośne słówko warto opatrzyć też odpowiednim wyrazem twarzy, a także pozycją ciała. Nic tak nie działa na drugą stronę, jak pełen komunikat o tym, co chce się zrobić w danym momencie. Przyjmując odpowiednią pozę, możemy błagać o to, by partner nas pieścił w określony sposób albo wręcz przeciwnie, po prostu powiedzieć, co chce się zrobić – najlepiej już zaczynając.

Łącząc komunikaty werbalne i niewerbalne, dostajemy jeszcze jedną możliwość – droczenia się. Nic tak nie nęci, jak obietnica rozkoszy, o którą trzeba nieco zawalczyć. To jak gonienie za króliczkiem dla samego gonienia, by na koniec zyskać swoją nagrodę. To zaś maluje pełen obraz tego, czym jest dirty talk. Jest jak taniec ptaków w czasie godów, gdzie partnerzy testują się, sprawdzają swoje możliwości i reakcje. Dobrze prowadzona gra potrafi rozpalić do czerwoności i podtrzymać temperaturę igraszek do samego końca.

Dirty talk to z drugiej strony świadomość swojej seksualności, nie tylko jako jednostki, ale też jako pary. To włączanie partnera do swoich najbardziej intymnych stref. Wyraża się to m.in. przez pytania, jakie możemy zadać:

  • Jakie pieszczoty kręcą cię najbardziej?
  • Czego chciałbyś/chciałabyś dzisiaj spróbować?
  • Zgadniesz jaką bieliznę mam dzisiaj na sobie?
  • Jak fantazjujesz o seksie ze mną?

To tylko niektóre z pytań, które możemy zadać – nie tylko po to, by rzeczywiście poznać na nie odpowiedź, ale przede wszystkim, by podtrzymywać napięcie seksualne także poza łóżkiem, w zwykłych, codziennych sytuacjach. Z drugiej strony dirty talk może być elementem nagrody. Każdy facet, który usłyszy, że jego partnerka szczytuje, nie tylko przez jęki i krzyki, ale też wyraźny komunikat, wprost oszaleje z radości.

Najważniejsze – pozbyć się wstydu

Najistotniejszym elementem jest zaufanie i włączenie partnera do swojej strefy intymnej. To zaś wiąże się też z tym, aby zostawić za sobą wstyd, który najbardziej nas w tych chwilach blokuje. Można też sobie ustalić pewne granice, dzięki czemu wyeliminujemy rzeczy, których nie chcemy słyszeć. Ważne, by dirty talk był wspólną adoracją.


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *