Ron Jeremy – upadły gwiazdor porno

Świat filmów dla dorosłych jest pełen ikonicznych gwiazd, wywierających duży wpływ na dzisiejszy kształt branży. Niektórzy z nich wyrwali się dalej, szukając swojego szczęścia na wielkim ekranie. Inni jednak wiecznie będą kojarzeni ze złotymi latami filmów erotycznych.

Niewiele jednak jest takich postaci, jak Ron Jeremy – człowiek, który od lat balansował na krawędzi świata porno i pełnowymiarowych komedii, nawet jeśli pojawiał się w nich ledwie na mgnienie oka. Jego życie zawodowe rozpoczynało się niepozornie, jednak w końcu zajął miejsce na tronie króla porno… A później boleśnie z niego spadł.

Ronald Jeremy Hyatt, bo tak rzeczywiście się nazywa, to niewątpliwie jeden z największych bohaterów branży porno. A z drugiej strony jej bardziej wstydliwa karta. Niewątpliwie jednak ścieżka jego kariery warta jest poznania. Poznaj więc jednego z najbardziej wpływowych gwiazdorów porno wszechczasów.

Z nowojorskiego Queensu do wielkiego świata

Ronald Jeremy Hyatt urodził się w 1953 roku w rodzinie z klasy średniej, jako potomek polskich i rosyjskich Żydów. Od początku mieszkali w nowojorskim Queensie, gdzie uczęszczał do szkół i College’u. Co ciekawe, Ron na początku obrał drogę, która miała go zawieść zupełnie gdzie indziej. Na Queens College studiował bowiem pedagogikę specjalną. Więcej – przez pewien czas pracował z dziećmi o ograniczonych zdolnościach intelektualnych. Ewidentnie jednak jego serce leżało gdzieś zupełnie indziej, bo niedługo po podjęciu tej kariery porzucił ją.

Szybko za to zaczął się odnajdywać jako aktor, grający w nowojorskich teatrach. Ambicje jednak nie szły w parze z zarobkiem – prawdą jest, że w tamtym czasie Jeremy nie miał najlepszej sytuacji finansowej. Grywał na deskach teatru, ale też musiał dorabiać jako kelner. Szybko jednak trafił do branży, z której obecnie zna go cały świat. Jak to się stało?

W październiku 1978 jego zdjęcia pojawiły się w magazynie Playgirl, będący odpowiednikiem Playboya. Na pomysł wpadła jego ówczesna partnerka. Zrobiła mu kilka zdjęć i wysłała je do czasopisma. Ron spodobał się ludziom. Nie tylko producentom filmów dla dorosłych, ale… w pewien szczególny sposób przypadł do gustu homoseksualistom. Jak sam wspominał, często dzwonili oni nie do jego domu, a do jego babci, Rose Hyatt. Sam wtedy bowiem korzystał jeszcze ze swojego prawdziwego nazwiska, więc w książce telefonicznej pozycja R. Hyatt pojawiała się dwa razy. Po tym wydarzeniu musiał też zrezygnować z jego używania. Wtedy właśnie stał się znany jako Ron Jeremy.

Jego pierwszym większym filmem było Tigresses and Other Man-eaters. Nie była to jednak jego rola pierwszoplanowa – grał ofiarę nienasyconych tygrysic, poszukujących kolejnych mężczyzn do „pożarcia”. Jednak już w tamtym filmie wykreował się jako jedną z najbardziej charakterystycznych postaci biznesu porno. Coś, co przy pracy nad tamtym filmem było dla niego wstydliwe i żenujące, czyli konieczność długiego „rozkręcania się”, stało się poniekąd jego wizytówką. Jego niewątpliwym atutem w tamtym czasie było życie seksualne, jakie prowadził jako kelner. W lokalu, w którym pracował, często zostawały żony bogatych biznesmenów. Szukały one często przygód, a Ron był zawsze na nie gotowy. Doskonale z tego trybu życia znał też jego ówczesny zespół, więc kiedy jego członkowie dowiedzieli się, że trafił do branży porno, nikt specjalnie się nie dziwił.

Niedługo potem zagrał w kolejnym filmie – Coed Teasers, w którym wcielił się w postać doktora Burnsa. Był to niewątpliwie jeden z największych sukcesów na początku jego kariery. Tytuł bowiem uzyskał nagrodę AVN Award za najlepszą realizację. Kolejne lata obfitowały w kolejne nagrania, już nie tylko w USA, ale też w Europie. Grał m.in. w produkcjach Maria Salierego, jednego z największych włoskich producentów filmów dla dorosłych. Występował u boku najpopularniejszych gwiazd porno lat 80. i 90. Jego partnerkami były m.in. Elena Anna Staller, znana szerzej jako Cicciolina, Moana Pozzi i wiele innych, znanych aktorek branży dla dorosłych. W sumie zagrał w około 2 tysiącach filmów pornograficznych. Dzięki temu został wpisany do księgi rekordów Guinnessa, jako aktor, który wystąpił w największej ilości produkcji tego typu.

Gwiazda porno (i nie tylko) Złotych Lat 80.

Ron Jeremy w swoich pierwszych filmach dla dorosłych uwielbiał nie tyle seks, co… granie przyznanej roli. Jak sam wspomina, lata 80. dla biznesu porno były wyjątkowe. Wtedy bowiem filmy miały jeszcze scenariusze, a aktorzy, oprócz epatowania swoją seksualnością, musieli odgrywać przyznane role. Dla niego radość z seksu na planie tak naprawdę przychodziła stopniowo. Początkowo przez kilka kolejnych filmów czuł raczej wstyd, ale w końcu stawał na wysokości zadania.

W jednym z wywiadów wspomina, że w tamtych czasach biznes filmów dla dorosłych był wersją mikro Hollywoodu. Aktorzy nie szli tam tylko po to, by stać się gwiazdą porno. Niektórzy występowali dla wygłupu, inni zaś próbowali odbić się od pornobiznesu, by wskoczyć na wielkie ekrany. I tak mniej więcej było z Ronem Jeremym. On jednak szedł o kilka kroków naprzód. Nie tylko uprawiał seks przed kamerami, ale był pełnowymiarowym showmanem. Brał udziały w burleskach, występował w klubach nocnych, a także pojawiał się w reklamach. Sam zresztą stwierdził, że to wszystkie te „peryferia” wokół filmów erotycznych uczyniły go bogatym.

Mimo że to nie na samej pornografii zbił majątek, to wciąż mogliśmy oglądać go w produkcjach przez całe lata 90. Także po roku 2000 zdarzało mu się występować w mniejszych produkcjach. Nie były to filmy fabularne, a raczej pojedyncze sceny, gdzie już jako leciwy mężczyzna często zabawiał się z dużo młodszymi partnerkami.

Poza biznesem dla dorosłych

Ron Jeremy zawsze marzył o aktorstwie. I choć nigdy nie zagrał nawet drugoplanowej roli, to jego dorobek na tym polu jest niemały, a twarz – niezwykle rozpoznawalna. Mogliśmy go bowiem ujrzeć w Świętych z Bostonu, Uwikłanym, drugiej części Adrenaliny. Bardziej uważni widzowie mogli go również dostrzec w Pogromcach Duchów, a nawet… w trzeciej części Ojca Chrzestnego. Był też konsultantem w przypadku takich filmów jak wielokrotnie wspominany na blogu Intymności 9 1/2 tygodnia, a także Boogie Nights. W przypadku tych małych ról czy statystowania Ron Jeremy często nawet nie trafiał do napisów końcowych. Co nie zmienia faktu, że miał okazję współpracować nad dziełami, w których występowały takie sławy, jak Robert De Niro, Al Pacino, Charlize Theron czy Jean Reno.

Oprócz tego zdarzyło mu się pojawić w kilku innych klipach. Fani LMFAO, znający teledysk jednego z największego hitów grupy – Sexy and i Know It, mogli zobaczyć go m.in. w towarzystwie dziewcząt przyglądających się wokaliście. Sam zresztą przez chwilę „zatańczył”. Udzielał też głosu w niektórych grach komputerowych, w tym Leisure Suit Larry: Magna Cum Laude czy Postal III. Oprócz tego otworzył cykl debat akademickich na temat pornografii – Porn Debate Tour, co zresztą spotkało się z krytyką amerykańskich ugrupowań religijnych.

Sprawa o molestowanie

Mogłoby się wydawać, że w świecie pornografii pojęcie molestowania nie występuje. Jednak to, co się dzieje przed kamerami, to tylko jedna strona. Wszak każdy z aktorów ma swoją strefę prywatną, do której dopuszczają tylko nielicznych. Wydaje się, że Ron Jeremy nie rozumiał i najwidoczniej nie widział tej granicy. Tym bardziej że ofiarami molestowania miały padać nie tylko aktorki, grające z nim w produkcjach. Choć został oskarżony przez ponad 10 kobiet o molestowanie w najróżniejszych sytuacjach, to ostatecznie żadna sprawa do tej pory nie zakończyła się skazaniem aktora. Niemniej jego wizerunek mocno ucierpiał. Stracił m.in. nagrodę Positive Image Award, a także otrzymał oficjalny zakaz pojawiania się na targach i galach AVN.

Czy Ron Jeremy rzeczywiście jest winien zarzucanych mu czynów? Biorąc pod uwagę fakt, z jakim ostracyzmem spotkał się ze strony środowiska, z którego się wywodził, można przypuszczać, że oskarżenia te są prawdziwe. W tamtym czasie dla wielu osób stał się upadłym aktorem, który do świata filmów dla dorosłych miał już nie wrócić. Oskarżenia te zbiegły się również z problemami zdrowotnymi Jeremy’ego, co wydaje się ostatecznie eliminować go z pornobiznesu. Przynajmniej jako gwiazdora.

Czemu Ron Jeremy był ewenementem w branży porno?

Kiedy ktoś myśli o męskiej gwieździe filmów dla dorosłych, najczęściej wyobraża sobie napakowanego macho, mającego 2 metry wzrostu i taką samą szerokość ramion. Ron Jeremy jednak był wyjątkiem. Jako młody mężczyzna cieszył się szczupłym, atletycznym ciałem, ale szybko zaczął przybierać na masie i to w ten najmniej korzystny sposób. Do tego ma jedynie 168 cm wzrostu, więc całkowicie odstawał od wzoru idealnego mężczyzny. Ale dzięki swojej przeciętności i zaangażowaniu odróżniał się od reszty gwiazdorów. Bujne owłosienie ciała stało się jednym z jego znaków rozpoznawczych. To między innymi od niego wziął się jego pseudonim „Jeżyk”. Krzaczasty wąs pod nosem to kolejny znak rozpoznawczy. Podobnie jak odliczanie do wytrysku – w późniejszych latach jego kariery partnerki na planie musiały odliczać od 10 do 1, aby ten mógł dojść. Jak sam powiedział w swojej filmowej biografii, niesamowicie go to podniecało.

Ron Jeremy, niezależnie od tego, czy jest winien zarzucanych mu przez liczne kobiety czynów, stał się ikoną branży porno. Dla ludzi jego życie to odrębna ścieżka do amerykańskiego snu. I wielu mężczyzn przyznawało, że zazdrości mu tego życia. Pokazał im bowiem, że przeciętniak z ledwie namiastką talentu, ale za to z zaangażowaniem i pomysłem, może wystąpić w 2 tysiącach produkcji dla dorosłych. I że „byle przeciętniak” też ma szansę być kimś.


Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *