O przodkach Polaków i innych Słowian wiadomo relatywnie niewiele. Nasi pradziadkowie raczej nie zostawili nam wielu źródeł, które by opowiadały o tym, jak żyli, skąd przybyli czy też raczej zamieszkiwali te tereny od zarania dziejów. Dzięki jednak podaniom kronikarzy, kupców i innych wędrowców, którzy opisywali to, jak żyły różne ludy na terenach, gdzie nie dotarło Imperium Romanum ani żadne inne mocarstwo, a także najświeższym odkryciom archeologicznym, którym doskonale dzisiaj służy nowoczesna technologia, możemy coraz lepiej odtworzyć to, jak żyli nasi przodkowie. Niektórzy badacze sięgają natomiast do etnografii – obserwując dzisiejsze zwyczaje tradycyjnych wsi, próbują je połączyć z różnymi podaniami o naszych przodkach, tworząc w ten sposób wizję tego, jak wyglądała ich rzeczywistość.
Choć nie jest to stuprocentowa wiedza historyczna, a raczej wiele z tych podań należą do sfery bajd i legend, to zdecydowanie warto je poznać. Dlaczego? Bo według nich nasi przodkowie wiedli kolorowe życie, pełne też najróżniejszych niebezpieczeństw, ale też rozkoszy. Niektórzy wprost piszą o tym, że protoplaści Słowian, niezależnie, czy mieszkają tu od tysięcy lat, czy też przybyli do Środkowej Europy na przełomie VI i VII wieku, mieli bardzo barwne życie erotyczne. Nie zabrakło też demonów i duchów, które potrafiły zwodzić młodych i starych do pełnych rozpusty czynów. O przynajmniej części z nich dowiesz się już teraz.
Poligamia? Oczywiście, że tak!
Dzisiaj mimo wszystko niewielu Polaków wyobraża sobie, by pozostawać w bliskiej relacji intymnej z więcej niż jedną kobietą. Nie to, co kiedyś. Jak podaje jeden wędrowiec, Ibrahim ibn Jakub, który podróżował po terenach dzisiejszej Polski, mężczyźni mogli mieć nawet po 20 żon! Swoje potwierdzenie znajdowało to u innego kronikarza, który żył wcześniej niż ibn Jakub, a mianowicie u Frankończyka Fredegara, piszącego o tym, że władca pierwszego zarejestrowanego w historii państwa Słowian, Samon, miał 12 żon. Wielożeństwo było też obecne na Rusi Kijowskiej – jeden z tamtejszych książąt, Włodzimierz, miał prawdopodobnie 6 żon, natomiast absolutny rekord pobił zachodniopomorski książę Warcisław. W jego haremie było ich aż 24! Pikanterii dodaje kronika Galla Anonima – kronikarza, który jako pierwszy opisywał dzieje Polan, czyli bezpośrednich przodków Polaków. Pisał on bowiem o tym, że przed przyjęciem chrztu, Mieszko I mógł mieć nawet 7 żon. Wraz z nadejściem chrześcijaństwa jednak musiało się to zmienić i, oficjalnie, Mieszko miał już za żonę tylko Dobrawę.
Z drugiej strony Słowianie absolutnie i całkowicie potępiali cudzołóstwo. Jeśli którekolwiek z małżonków było niewierne drugiemu i został przyłapany na zdradzie, był z automatu skazany na karę śmierci z natychmiastowym wykonaniem. Z drugiej strony w niektórych plemionach podobno, jeśli mąż nie domagał z zaspokajaniem potrzeb seksualnych swojej małżonki, miała prawo znaleźć sobie innego partnera, a ten mógł ją wziąć na pierwszą żonę.
Rozróżnijmy jednak cudzołóstwo od swobody seksualnej Słowian. Jak bowiem ten sam arabsko-żydowski podróżnik miał donosić w swoich kronikach – dziewictwo nie było szczególnie cenioną wartością u panien. Przeciwnie – nasi pradziadkowie podobno częściej oglądali się za matkami z dzieckiem, gdyż to dowodziło ich płodności. Ciekawy jest też opis tego, że kobiety często też same dobierały swoich partnerów – dopiero tych, których obdarzały miłością (nawet jeśli jednonocną), zapraszały również do swojej alkowy. Z drugiej strony, jeśli mąż zauważał, że jego świeżo poślubiona żona była dziewicą, mógł ją podobno nawet odesłać, gdyż skoro nikt jej wcześniej nie chciał, to oznacza, że coś było z nią „nie tak”. Trzeba przyznać, że jeśli to prawda, to nasi przodkowie mieli ciekawy system wartości.
Uwagę jednak zwracają też fragmenty dotyczące niesamowitego jak na tamte czasy wyemancypowania kobiet. Czego się jednak spodziewać, skoro Ibrahim ibn Jakub pisał nawet o tym, że na północy od ziem Mieszka żyły Amazonki! Choć dzisiaj historycy powątpiewają w to, by rzeczywiście tak było, to domniemywa się, że jeśli rzeczywiście były takie miasta, to najprawdopodobniej znajdowały się one albo na dzisiejszym Pomorzu Zachodnim Polski, albo… na Mazowszu, co według niektórych odnajduje swoje odzwierciedlenie w nazwie regionu – (A)Mazowsze.
Niezależnie od tego, jaka była prawda, wyraźnie widać, że seks był w życiu Słowian dość istotny, a kobiety miały silną pozycję w tamtejszych społecznościach. To jednak nie wszystko – do wizji seksualności naszych przodków dochodzą bowiem jeszcze ich wierzenia, których niektóre tradycje pozostają z nami do dziś.
Kult płodności
Seks dla Słowian, podobnie, jak i dla innych kultur epoki antyku czy wczesnego średniowiecza, miał ogromne znaczenie pod względem rytualnym. Być może pamiętasz, jak Rzymianie oddawali się Bachanaliom a Grecy Dionizjom. Nie inaczej było wśród Słowian. Nim jednak o głównym rytuale, który się wiązał z płodnością, warto wspomnieć o pewnym zwyczaju, który przetrwał na ziemiach Polski i nie tylko jeszcze przez wiele lat po chrzcie przyjętym przez Mieszka.
Ziemia bowiem była postrzegana jako kobieta, która wymagała zapłodnienia. Wiadomo – im płodniejsza była, tym lepsze zbiory. Wobec tego rolnik, który dysponował pewnym areałem i chciał sobie zapewnić obfite plony, brał swoją żonę i uprawiał z nią seks na ściernisku. Sperma więc miała potencjalnie zapładniać nie tylko kobietę, ale też glebę, którą będzie obsiewać.
Oprócz tego były inne rytuały, które miały zapewnić płodność gruntów, w tym zostawianie tzw. kozy, brody czy pustułeczki (nazwa zależała od regionu), czyli części plonów nieskoszonych, które obwiązywało się sianem i często ozdabiało kwiatami. Na koniec mężczyźni, którzy uczestniczyli w sianokosach, chwytali gospodarza za nogi i przeciągali wokół rosnących zbóż, co nazywało się oborywaniem. Miało to zapewnić obfity i zdrowy plon. Sęk w tym, że niektórzy twierdzą, że ten zwyczaj wcześniej był praktykowany nie na mężczyznach, a na nagich kobietach, których nagie intymne części ciała miały w kontakcie z glebą przekazywać jej kobiecą płodność. Ile w tym prawdy? Być może wcale jej nie ma.
Jednak zdecydowanie do największych świąt należały sobótki, zwane inaczej Kupalnockami czy Nocą Kupały. W jednym z poprzednich tematów już mogłeś co nieco na ten temat przeczytać, teraz jednak masz szansę dowiedzieć się więcej na temat tego wyjątkowego dla Słowian dnia. Nazywane dzisiaj słowiańskimi Walentynkami święto miało wyjątkowy wymiar. Nim jednak o tym, jak ono wyglądało, warto zastanowić się nad tym, czemu je w ogóle obchodzono. Otóż słowiańskie bóstwa, podobnie jak greckie, rzymskie i wszystkie inne, były nadzwyczaj ludzkie i czerpały energię z działania swoich wiernych. Ci zaś szukali różnych sposobów na to, by im dodać sił. Być może wiesz, jak krwawo rozprawiali się ze swoimi wrogami Aztekowie, składając ich w ofierze swoim bogom. Grecy i Rzymianie ofiarowali im najczęściej zwierzęta. Sam biblijny Abel składał cześć Bogu, poświęcając baranka.
Ciężko powiedzieć, czy podobne ofiary były składane przez naszych przodków. Jednak na pewno dawali im siłę w inny sposób. Jaki? Przez dziką rozpustę. W czasie Sobótki panny puszczały wianki, a ci młodzi mężczyźni, którzy je złowili, mogli je wziąć za żony, palono wielkie ogniska, które odstraszały demony (a tych w mitologii słowiańskiej było wiele), święcono kapliczki i szukano kwiatu paproci. Tym, co jednak działało oczyszczająco na duszę, a przede wszystkim dawało siły nie tylko bogom, ale i ludziom przed kolejnymi zbiorami, był nieskrępowany niczym seks. Młodzi ludzie mieli tego dnia całkowity odpust. O ile mieli pragnienie z kimś się kochać, to mogli to robić na całego. Polne brzegi rzek i jezior były wypełnione nagimi ludźmi, którzy bawili się ze sobą w najlepsze, odbywali orgie, zażywali kąpieli. Bez wątpienia, po takich modłach bogowie z pewnością mieli mnóstwo energii.
Słowianie – seks we krwi
Andrzej Rosiewicz kiedyś śpiewał, że polskie dziewczyny mają najwięcej witaminy. Biorąc pod uwagę fakt, jak barwne życie seksualne wiedli nasi przodkowie, zarówno jako single, jak i małżonkowie, sporo w tym prawdy. Noc Kupały i symboliczne zapładnianie Ziemi też były tylko niektórymi z wielu rytuałów, którym oddawali się nasi pra- pradziadkowie. Seks w kulturze dawnych Słowian, nawet jeśli prostej, a przynajmniej niespisanej w księgach, odgrywał znaczną rolę.